piątek, 18 grudnia 2015

MoJe ŚwIaDeCtWo !

Pamiętam, że zawsze na rekolekcjach oazowych, siadaliśmy wszyscy w wielkim kole i podawaliśmy sobie Pismo Święte. Kiedy ktoś chciał wyznać swoje świadectwo, mówił: "Alleluja !" i zaczynał, natomiast jeśli nie czuł potrzeby, albo zwyczajnie zabrakło mu odwagi, mówił: "Chwała Panu" i przekazywał księgę dalej.
Dzisiaj chciałam powiedzieć "Alleluja !".

Dwa miesiące temu tj. październik tego roku (2015) przeżyłam coś niesamowitego.
Pewnego dnia, chodząc po mieście pomyślałam, że zadzwonię do kuzynki, ale potem stwierdziłam że jednak nie. Mimo to coś okropnie mnie ciekawiło co u niej i zadzwoniłam. Odebrała telefon i powiedziała: "Halo ?", ale ja usłyszałam duszący szloch.
Zapytałam "co się stało ?", gdy nagle w odpowiedzi usłyszałam krzyki, że pojechała do lasu i kiedy schyliła się po pierwszego grzyba - zgubiła kluczyki od samochodu.
Zaczęła mi płakać do słuchawki, a ja stałam na środku chodnika jak wryta i nie miałam pojęcia co dalej. W końcu powiedziałam:
"Słuchaj. Na początek się uspokój i przejdź jeszcze raz tą samą trasą, ale tym razem na kolanach. I módl się. Tak szczerze. Ja idę do domu, ale też będę się modlić. Pamiętaj - św. Antoni !"
Rozłączyła się, a ja szłam i modliłam się:
"Św. Antoni błagam Cię pomóż jej znaleźć te cholerne klucze ! ... Noż, na ciula ona tam pojechała !"
Kiedy tak szłąm, miałam wrażenie, że moja głowa zaraz eksploduje od intensywnego myślenia.
Moje myśli wyglądały mniej więcej tak:
"Hmm.. Tak na spokojnie. Klucze są metalowe. A co przyciąga metal ? Magnez ! Ale skąd magnez w lesie ?! O ! Już wiem ! Wykrywacz metalu ! Pfff... Ale jestem głupia... W lesie ?!!"
Weszłam do domu i pierwsze co zrobiłam - Internet.
Hasła jakie wpisywałam brzmiały: "Jak znaleźć zgubioną rzecz w lesie ?", "Co zrobić gdy zgubimy coś w lesie ?" i inne tego typu, ale nic nie znalazłam. W końcu wpisałam: "Modlitwa do św. Antoniego". Wyskoczyła długa modlitwa na całą stronę. Przyznam szczerze, że jak zobaczyłam jaka długa to mi się odechciało. Ale miałam wybór ? Zaczęłam znów się modlić, po czym zasiadłam do lekcji. Niestety myślami nadal byłam w lesie. Co 5 minut sprawdzałam telefon, czy przypadkiem kuzynka nie dzwoni. Po półtorej godziny zadzwoniła. Nasza rozmowa wyglądała tak:
- "I co ?"
- "Są ! Znalazły się ! Nie uwierzysz ! Zaraz po twoim telefonie, ulicą szedł miły pan z wykrywaczem metalu !".
- "Co ?"
- "No pan z wykrywaczem metalu".
Łzy napłynęły mi do oczu, serce podskoczyło do gardła, ale jedno było pewne. Modlitwa została wysłuchana, a miły pan to Anioł Stróż.


Nawet nie macie pojęcia jak długo zbierałam się z tym, czy napisać o tym, czy nie.
Po prostu to jest historia, w którą nie każdy uwierzy. Mnóstwo katolików mnie wyśmiało, a co dopiero tacy ateiści. Postanowiłam jednak, że ten kto uwierzy, zachowa dla siebie, a nóż komuś akurat w czymś pomogę. Jeśli z kolei chodzi o słowa mojej modlitwy...?
Napisałam tak jak było naprawdę. Nie użyłam "brzydkiego" słownictwa typu "jap*** po co tam pojechała", więc myślę że z tym nie ma problemu. Z kolei daje też do myślenia, bo skoro Stróż jednak zdecydował się pomóc, mimo takiej reakcji..?

No nic.. Zostawiam was z tą historią sam na sam z dźwiękami świątecznej nuty.

Pozdrawiam,
Zbuntowana Pozytywnie :3



 

2 komentarze:

  1. Czy Pan działa ? - oczywiście !! I ewidentnie zainterweniował w lesie :) Jestem katoliczką i wierzę w Twoje świadectwo ( uf, obroniłam nasz honor :D ) Zachęcam Cię do przeczytania książki pt. ,, O aniołach'' Jakuba Szymańskiego , jest zawarty w niej kult Aniołów, świadectwa i interwencje jakie dokonały :) Również pozostanę na dłużej !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za opinię, bardzo zależało mi na tym aby do kogoś trafiło. A książkę na pewno przeczytam , dziękuję :D
      Uwielbiam taką tematykę. XD

      Usuń

Wyraź swoje zdanie, nikogo nie obrażając :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Rok mnie tu nie było

Wiele razy myślałam o tym, żeby tego bloga już usunąć. Ale wiecie co? To taki pamiętnik. Lubię czasem tutaj wrócić i poczytać swoje słowa....